Tragiczny zjazd
18 lipiec 1898 rok
Mimo iż, od zamknięcia kopalni Karol minęło już pół wieku, to wciąż trudno się nam odzwyczaić od typowo górniczego charakteru Orzegowa.W końcu z górnictwem związani byliśmy przez 200 lat. Pierwsza kopalnia ,,Król Dawid”powstała tu już w 1768 roku .
Czarne złoto jak określano wydobywany węgiel stało się bogactwem, które przez dziesiątki lat wywierało ogromny wpływ na rozwój całego regionu związanego z przemysłem wydobywczym. Z biednej wsi staliśmy się szybko rozwijającą osadą górniczą.
Niestety praca w kopalni od samego początku była bardzo niebezpieczna i wielu górników oddawało swe życie na posterunku pracy. Szczególnie tragiczne i zapadające na długo w pamięci były katastrofy zbiorowe.
Pierwsza z nich w orzegowskiej kopalni miała miejsce w 1879 roku, kiedy to w wyniku zawalenia stropu, śmierć poniosło 10 górników.
Jeszcze bardziej tragiczne żniwo śmierć zebrała w niecałe 10 lat później.
Tamtego dnia w poniedziałek o godz.5.30 grupa 26-ciu górników jak co dzień wsiadła do windy, która miała ich dowieźć do pokładu Schuckmana.Co wcześniej zdarzało się rzadko wsiada do niej sztygar i dwóch nadgórników. Jak ustali potem specjalnie powołana komisja panował taki niedobry zwyczaj, że gdy do windy wsiadał sztygar to sygnalista w nadszybiu nie zamykał furtek w windzie .Tak było i tym razem.
Dzień wcześniej w szybie wymieniano linę, być może wtedy doszło do wadliwego montażu urządzenia, którego funkcja miała zapewniać całkowite bezpieczeństwo przy zjeździe windy.
W momencie gdy ta ruszyła dało się słyszeć niepokojący zgrzyt, to winda zaczęła się wysuwać z zamka. Mechanizm blokujący tzw, pazury, zawodzi. Przerażeni górnicy spojrzeli do góry i zamarli w bezruchu. Po chwili kabina wysuwa się do końca i leci w dół. Pod nią ok.200 metrowa czeluść.
Winda lecąc z zawrotną prędkością rozwala drewniane rusztowanie, które chroni dostęp do następnej przepaści. To pogłębiany szyb jeszcze nieobmurowany bez ślizgaczy po których porusza się winda. Kiedy dochodzi do zderzenia z drewnianą konstrukcją rusztowania, z windy jeden po drugim wypadają górnicy lecąc w następną otchłań. Nikt nie miał szans przeżyć tej katastrofy. Przy życiu zastano jednakże dwóch górników, jeden z nich wkrótce umiera, do górniczego szpitala w Bytomiu odwieziony zostaje natomiast inny ciężko poszkodowany w wypadku górnik Emanuel Kurek. Lekarzom było trudno w to uwierzyć . Pacjent był przytomny , potrafił opisać całe zdarzenie .
Podczas gdy wszyscy pozostali w katastrofie zostali zmasakrowani on nie doznał praktycznie żadnych poważnych obrażeń.
Cud? tak wtedy uważano. A może nie do końca! Ocalały w katastrofie Emanuel Kurek, który już nigdy potem nie wrócił do swojego zawodu tak wytłumaczył to co się stało.
Jak twierdził nie znosił nigdy zjazdu windą. Nabrał takiego nawyku, że gdy wsiadał do kabiny chwytał się obiema rękami pręta, który zamocowany był nad głową. Koledzy trochę z niego drwili, ale jak się okazało prawdopodobnie takie właśnie zachowanie uratowało mu życie.
W chwili gdy winda z impetem napotkała na swej drodze przeszkodę przy zderzeniu z nią przy nie zamkniętych furtkach wszyscy tam znajdujący się wypadli, podczas gdy kurczowo się trzymający drąga górnik , dzięki temu zachował swe życie.
Niepisana śmierć tego dnia była innemu górnikowi, który w ten poniedziałkowy poranek spóźnił się na zjazd. Jak się potem okazało to spóźnienie było dla niego zbawienne.Gdy wkrótce potem nastąpiła ta potworna katastrofa , ocalały górnik doznał ogromnego szoku Traumatyczne przeżycie spowodowało, że jego ciemne włosy w krótkim czasie stały się zupełnie białe .
Wypadek górniczej windy w szybie Gothard i straszna śmierć 25 górników jaka miała miejsce 18 lipca 1898 roku wstrząsnęła całym Śląskiem. Nie do opisania była rozpacz wielu orzegowskich rodzin, które straciły w tym wypadku swoich najbliższych . O katastrofie powiadomiono cesarza Prus Wilhelma II.
Cały Orzegów opłakiwał 25-ciu nieszczęśników .W obecności ks.Proboszcza Pawła Sigulli i tłumów Orzegowian ciała zmarłych spoczęły na orzegowskiej nekropolli.
Dla upamiętnienia tragicznie zmarłych górników hrabia Schaffgotsch ufundował pomnik i płytę z tablicami z nazwiskami ofiar.
W dniu patronki górników 4 grudnia 1899 roku w obecności tutejszego proboszcza ks.Pawła Sigulli dokonano poświęcenia tego pomnika.
Warto przypomnieć ,że w momencie gdy dokonywano pochówku ofiar tej katastrofy, niewiele bo ok 3lata wcześniej orzegowską nekropolię dopiero oddano do użytku
Ofiary katastrofy ,wśród nich najmłodszy 18 letni Karol Niewiadomski .
Przez wiele lat monumentalny pomnik znajdujący się w centralnej części cmentarza, był tym miejscem obok, którego nie dało się przejść obojętnie. Zawsze wzbudzał zadumę i refleksję.
Upływający czas coraz bardziej zaciera ślady po istniejącej u nas blisko 100 lat kopalni Gothard ,nam wszystkim już potem znanej jako ,,Karol” Niewiele tych śladów dziś u nas się zachowało. Ten pomnik pozostanie trwałym miejscem pamięci o górnikach, którzy swą ciężką pracą , nieraz jak w tym przypadku przypłaconą utratą życia tworzyli charakter tej ziemi.
8 lipca 1996 roku w czasie burzy na mogiłę poległych górników spadło złamane drzewo, w wyniku czego poważnie ucierpiała cała konstrukcja pomnika.
Pomnik został pozbawiony najbardziej okazałych elementów , kamiennego krzyża, oraz ozdobnej kopuły wspartej na 4 filarach.
Tak wyglądał pomnik w latach 1996 -2012
Losem pomnika zainteresowało się Towarzystwo Miłośników Orzegowa, które od 2008 roku opiekuje się cmentarzem parafialnym ,organizując m.in. coroczne kwesty na rzecz ratowania tej starej nekropolii .W momencie kiedy odnalezione zostały mocno uszkodzone elementy pomnika, dzięki środkom z kwesty udało się przy pomocy wykwalifikowanych wykonawców zrekonstruować go , przywrócić go do dawnego wyglądu. Jednocześnie wówczas w 2012 roku uporządkowano również całe najbliższe otoczenie pomnika.
W pracowni, podczas rekonstrukcji
2012 rok podczas montażu elementów zrekonstruowanego pomnika
Jerzy Porada
październik 2023 rok