Pech w sporcie niejedno ma imię
W karierze każdego sportowca oprócz talentu, klasy sportowej, dobrego trenera i wielu innych czynników, do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest też i szczęście. Trudno by się było bez niego obyć, kiedy o zwycięstwie decydują nieraz ułamki sekund, centymetry, a czasem splot nieprzewidzianych okoliczności. Dobrze kiedy to szczęście pomaga, gorzej kiedy na drodze do zwycięstwa staje pech.
Dorobek sportowców związanych z Orzegowem mógłby być o wiele bogatszy, gdyby nie …pech właśnie.
Każdy podany tu przypadek w jakiś sposób różni się od siebie, ale na pewno łączy je to, że wymienionym tu sportowcom zabrakło przysłowiowego łutu szczęścia w momentach gdy ich wymarzony sukces był na wyciągnięcie ręki .
***
Ryszard Nita
Jakże inne od dzisiejszych były warunki do uprawiania sportu w tych bardziej odległych czasach. W 1930 roku orzegowski bokser Ryszard Nita uważany przez prasę i całe środowisko pięściarskie, stuprocentowym faworytem do mistrzostwa Śląska w swej kategorii, nie mσgł stawić się do pojedynku półfinałowego ponieważ …. nie uzyskał na ten dzień zwolnienia z pracy. Zresztą z tego samego powodu trójka naszych bokserów -mistrzów Śląska z 1932 roku Jan Kurka , Konrad Lizurek i Ryszard Nita nie pojechali na mistrzostwa Polski, bo i wtedy kopalnia Karol nie mogła się bez nich w terminie tych zawodów obyć.
***
Jerzy Jokiel
Podczas olimpiady w Helsinkach w 1952 roku,przekroczony limit czasu wykonywanego ćwiczenia zadecydował, że odebrano mu 0.2 pkt.! w następstwie czego do złotego medalu zabrakło mu wówczas zaledwie 0,05pkt.!!! Srebro to jednak nie to co złoto ! A było tak blisko
***
Helena Jaskulanka , Wilhelm Ślósarek
Jeżeli nie o pechu , to na pewno o wielkim rozczarowaniu mogli mówić czołowi orzegowscy gimnastycy z przełomu lat 40.i 50.Helena Jaskulanka i Wilhelm Ślósarek. Oboje powołani do kadry narodowej na obóz przedolimpijski przed igrzyskami w Helsinkach mogli mieć nadzieję ,że uda im się na tę olimpiadę wyjechać .Pojechali inni , niekoniecznie lepsi.
***
Marek Garmulewicz
Na brak sukcesów w swoim dorobku nie może narzekać obecny prezes klubu zapaśniczego ZKS Slavia
– 4 krotny olimpijczyk ,
– 3 krotny mistrz Europy
– wicemistrz świata
Osiągnięcia godne podziwu , choć i w tym przypadku pełnia szczęścia mogła być większa. Nikt po tylu latach podobnie jak w przypadku Jerzego Jokiela nie rozpamiętuje i nie próbuje dochodzić do tego, dlaczego temu pierwszemu nie dane było zostać mistrzem olimpijskim, a Marek Garmulewicz nie mógł zostać mistrzem świata. W końcu srebro na imprezach tej rangi to również ogromny sukces. Tymczasem obydwóm do tytułów zabrakło tak niewiele.
W finale Mistrzostw Świata z 1998 roku w Teheranie Marek Garmulewicz zmierzył się z zapaśnikiem z Iranu. Po zakończonej walce na tablicy świetlnej wynik brzmiał 0-0, co oznaczało, że zwycięzcę w tym przypadku tego bardziej aktywnego podczas walki wyznaczają sędziowie. Choć zdaniem obserwatorów tego pojedynku korzystniejsze wrażenie wywarł Polak , to w jaskini lwa trudno byłoby sędziom ogłosić zwycięzcę innego niż zapaśnik gospodarza turnieju.
***
Henryk Świerc
Niemal całe jego życie związane jest ze sportem. Najpierw przez wiele lat był czołowym gimnastykiem w ekipie Jerzego Jokiela, a po zakończeniu kariery zawodniczej pracował najpierw jako trener gimnastyków, a od kilku lat jest szkoleniowcem klubu akrobatycznego KKPS Halemba, który swe treningi przeprowadza w orzegowskiej hali .
Henryk Świerc to klasyczny przykład uzdolnionego wysokiej klasy sportowca, któremu gdzieś tam w którymś momencie tego szczęścia tak potrzebnego w sporcie zabrakło.
Tu nie ma sensu dalej snuć moich wywodów, choć mógłbym, bo Heńka widziałem wielokrotnie w akcji szczególnie podczas ćwiczeń na koniu z łękami. Powiem krótko. Był niesamowity.
Resztę polecam doczytać w artykule prasowym powyżej.
Ta opinia o potencjale młodego orzegowskiego gimnastyka wyrażona przez samego medalistę olimpijskiego Jerzego Jokiela mówi sama za siebie.
Nie wiem czy tu należy używać słowa pech, w każdym razie w pewnym momencie coś się zacięło w trybach tej do tej pory nienagannie pracującej maszyny. Przez wiele lat pracy trenera Jokiela z orzegowskimi gimnastykami dosłownie sukces gonił sukces. Wychowankowie tego charyzmatycznego i niezwykle ambitnego szkoleniowca byli wręcz na te sukcesy skazani.
Coś jednak zawiodło. Nikt z naszych uzdolnionych gimnastyków na olimpiadę nie pojechał. Wkrótce rozsypała się sekcja męska gimnastyki.
Jeszcze udało się przygotować do igrzysk olimpijskich w Moskwie dwie nasze gimnastyczki Małgorzatę Majzę i córkę trenera Anitę Jokiel, ale jeszcze w tym samym roku Jerzy Jokiel i współpracująca z nim jego żona Dorota też medalistka olimpijska wzięli rozbrat z orzegowską sekcją gimnastyki.
Henrykowi Świercowi przeszło coś obok nosa, co było absolutnie w jego zasięgu.
Nic tak nie nobilituje w dorobku każdego sportowca jak status olimpijczyka. Dlatego ktoś taki jak Henryk Świerc ma prawo czuć się sportowcem nie do końca spełnionym, mimo że był gimnastykiem wielkiej klasy.
***
Damian Gorawski
Mimo, że jego kariera piłkarska rozwijała się bardzo obiecująco i naznaczona była wieloma sukcesami choćby w postaci dwóch mistrzostw Polski z udziałem Wisły Kraków i mimo, że grał w kilku klasowych klubach naszej i rosyjskiej ekstraklasy, a potem czternastokrotnie wystąpił z orzełkiem na piersi w reprezentacji kraju to brakowało tej tak zwanej wisieńki na torcie , która by potwierdziła go na poziomie tych szczególnie wyróżniających się ponad przeciętność piłkarzy.
A w którymś momencie jego dosyć błyskawicznie postępującej kariery ta możliwość szerszego zaistnienia i zapracowania na swoje nazwisko się pojawiła .
W 2006 roku Damian Gorawski otrzymał powołanie do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w Niemczech. To był moment o jakim marzy każdy piłkarz. Szczęście było tak blisko, jednak z powodów zdrowotnych ostatecznie w ostatniej chwili został ze składu kadry wycofany, a na jego miejsce powołano środkowego obrońcę Lecha Poznań, Bartosza Bosackiego.
***
Naprzemienne szczęście i pech , nieodłącznie towarzyszą zmaganiom sportowców.