Bogusław Poważa

Bogusław Poważa urodził się w 1964 roku w Rudzie Śląskiej .W Orzegowie spędził zaledwie kilka lat swojego dzieciństwa, ale do dziś mimo, iż tu nie mieszka mocno się z nim identyfikuje.To tu też w Orzegowie uczęszczając do przedszkola przy ul.Młodego Górnika, kiedy jak każdy maluch przy pomocy kredek i ołówka tworzył swoje pierwsze prace zauważono, że drzemie w nim spory talent plastyczny.Potem przez wiele następnych lat malowanie stało się jego pasją, choć w całej swojej drodze edukacyjnej nie próbował podejmować kroków ku temu by kształcić się w szkołach o profilu plastycznym.W pewnym momencie wspólnie ze swoją żoną zadecydowali jednak o tym by ten talent, który był mu dany został w profesjonalny sposób oszlifowany .

W czerwcu 2011 roku Bogusław Poważa z wyróżnieniem ukończył studia w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie

*********************************************

 

pyt. Tak naprawdę w Orzegowie spędziłeś zaledwie kilka lat swojego wczesnego dzieciństwa, czy możesz zatem powiedzieć, że czujesz się w jakimś stopniu, orzegowianinem?

B.P .Tu w Orzegowie wszystko się zaczęło, tu poznali się moi rodzice i rozpoczęli wspólne życie. Również ja się tu urodziłem i spędziłem pierwsze lata swego życia. Mieszkałem na ulicy Puszkina, do 7-go roku. Z pewnością był to dla mnie najbardziej beztroski czas, wypełniony głównie zabawą. Wszystko to w otoczeniu niepowtarzalnego uroku Orzegowa z przełomu lat 60-tych i 70-tych, kiedy  wyjątkowo tętnił on życiem.

 

 

 

Zapamiętałem wiele obrazów z tamtego czasu, m.in. z przedszkola na ul. Młodego Górnika, czy też z początków mojej edukacji w szkole 37, a także mnóstwo tajemniczych zakątków. Dla bajtla był to istny raj. Przerwała to jednak przeprowadzka w 1972 roku do Bielszowic. Ale te siedem lat wystarczyło by na zawsze zagościła w moim sercu tęsknota do Orzegowa. Pomimo, że nie mieszkam w Orzegowie już czterdzieści lat, a on już też nie jest taki sam jak przedtem, to czuję się w jakimś stopniu spadkobiercą tego co starsze pokolenia uczyniły dla tego miejsca. Podobnie chyba było z Norbertem Dolezichem, znanym orzegowskim artystą malarzem i pisarzem, autorem książki „Ich kam aus Orzegow”. który pomimo, że spędził w Orzegowie zaledwie 12 lat, pokochał swą małą Ojczyznę na zawsze.

pyt.Co skłoniło Cię do tego, by wstąpić w szeregi Towarzystwa Miłośników Orzegowa, czy był to impuls chwili czy nosiłeś się z tym od dłuższego czasu

B.P. Od dawna obserwowałem skutki długoletnich zaniedbań w Orzegowie. Często rodziło to w mojej głowie pytania, czy tak musi być i czy ja mógłbym coś zrobić dla poprawy tego stanu. Jednak nie wiedziałem zupełnie w jaki sposób mógłbym pomóc oraz jak się do tego zabrać. Dlatego, gdy w Internecie znalazłem orzegowską stronę , zainteresowałem się od razu działalnością TMO. Przez krótki czas przyglądałem się temu, czym jest i co robi Towarzystwo, i w końcu zapisałem się w jego szeregi . TMO mnie nie zawiodło, bo już krótko po wstąpieniu dostrzegłem ogromny potencjał, bezinteresowność i oddanie Orzegowowi jego członkσw. Trafiłem do TMO akurat w momencie organizowania pleneru fotograficznego. Wziąłem w nim udział i włączyłem się też w pomoc przy organizacji wystaw poplenerowych od strony plastycznej ucieszony, że od razu dzieje się coś konkretnego.

pyt. Odnośnie twego przystąpienia do TMO, to trzeba przyznać, że było to istne wejście smoka. Twoja wizualizacja Domu Kultury, którą stworzyłeś na potrzebę poplenerowych wystaw orzegowskich fotografii stała się balsamem na nasze chore dusze. Wlała w nas nadzieję i dobrą wiarę, że temat Domu Kultury w Orzegowie jeszcze kiedyś wróci. Czy przedstawienie tego obiektu w taki sposób, gdzieś tam w twoim zamyśle, miało się stać swego rodzaju przesłaniem, nośnikiem pobudzającym do burzy mózgów z kreatywnymi pomysłami na wskrzeszenie tu u nas w Orzegowie podobnego ośrodka kultury?

B.P.Wizualizację Domu Kultury, zacząłem przygotowywać już wcześniej zainspirowany odnowionym budynkiem „mojego” przedszkola przy ul Młodego Górnika. Pomyślałem, że dobrym momentem na jego zaprezentowanie będzie spotkanie TMO, pierwsze w którym wziąłem udział.

 

 

 

Muszę przyznać ,że ogromnie ucieszyła mnie reakcja członków Towarzystwa na widok tej pracy, choć nie myślałem jeszcze wtedy ,że miała ona dla Was takie wielkie znaczenie. Jak już kiedyś wspomniałem na forum, wizualizację tą zrobiłem, aby pokazać, że można by wspólnymi siłami odtworzyć to „Serce Orzegowa”, które następnie pobudziło by do życia resztę uśpionego organizmu, czyli Orzegowian. Pomyślałem ,że za tym poszłaby rewitalizacja następnych rσwnież bardzo ważnych obiektów. Odnalazłem też dzięki tej wizualizacji swoje miejsce w działalności na rzecz pomocy w ratowaniu od całkowitej ruiny tego co się jeszcze da uratować. Na dzień dzisiejszy sprawa odbudowy Domu Kultury wygląda na przegraną, ale ja gdzieś w głębi serca wierzę, że z tymi wspaniałymi ludźmi z TMO uda się prędzej czy później to marzenie zrealizować.

pyt. Wizualizacja Domu Kultury czy baner propagujący wystawę orzegowskich fotografii twojego autorstwa dały nam pewien obraz twoich zdolności, ale nie ukrywam, że nikt z nas ani przez moment nie podejrzewał, że te stworzone przez ciebie kompozycje graficzne mogą być zaledwie odskocznią od tego co potrafisz i lubisz robić najbardziej. W którym momencie swego życia, dostrzegłeś, że jesteś obdarzony iskrą bożą, masz wyjątkowe umiejętności, których nie mają inni, a to co nanosisz na papier przy pomocy kredki, ołówka czy pędzla potrafi wzbudzać zainteresowanie i podziw u innych ?

B.P.Pierwsze objawy tego daru dostrzegłem już w przedszkolu, gdzie mogłem porównać swoje rysunki z pracami innych dzieci. Pani Kundzia, nasza przedszkolanka pochwaliła mnie, że postacie, które rysowałem nie były typowymi „patyczakami”, i że podchodzę do rysunków z ogromnym zapałem. To, plus pochwały rodzicσw, było tym czynnikiem, który zachęcał mnie niesamowicie do malowania. Bardzo lubiłem od najwcześniejszych lat kolorować obrazki i tworzyć różne plastyczne „dzieła”. W podstawówce, czy na letnich koloniach, zawsze zgłaszałem się do robienia gazetek i prowadzenia kronik. Rodzice nie raz mówili, że nie idzie mnie wręcz czasami oderwać od rysowania.

pyt. Jeżeli ktoś wybiera się na studia po 40-tce to musi mieć ku temu jakiś szczególny powód, jak to było u Ciebie?

B.P.Pomimo, że stale coś tworzyłem, to jednak gdy miałem podejmować decyzję do jakiej szkoły pójść po podstawówce, nie wierzyłem w siebie na tyle by wystartować do liceum plastycznego. Wybrałem zatem inną drogę. Mianowicie skończyłem najpierw szkołę zawodową , a potem średnie studium o kierunku zdobnik porcelany i podjąłem pracę w Zakładach Porcelany w Bogucicach. Wkrótce dostałem powołanie do wojska, gdzie prawie dwa lata spędziłem w pracowni plastycznej. Po wyjściu z woja, mając w głowie – studia albo praca, wybrałem to drugie gdyż bardzo chciałem się usamodzielnić i nie być zależnym od rodziców. Nie wróciłem już do Porcelany tylko rozpocząłem trwającą do dziś przygodę z pracą w firmach reklamowych. Tego rodzaju praca bardziej mi odpowiada od malowania porcelanowych serwisów. W międzyczasie założyłem rodzinę i zrealizowałem parę zamówień na obrazy olejne, głównie do kościołów.

 

 

Obrazy olejne autorstwa B.Poważy z okresu przed studiami

 

A czas nieubłaganie leciał . W tym okresie stale myślałem o studiowaniu, uważałem bowiem, że brakuje mi wiedzy malarskiej i profesjonalizmu oraz, że nie mogę poprzestać na samym tylko talencie. Jednak w miarę upływu czasu, zacząłem godzić się z myślą , że mogę nie zrealizować tego zamiaru. Dlatego dopiero w 2006 roku, czyli mając już 42 lata, dzięki namowie mojej żony poszedłem na studia.

pyt. Instytut Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie ukończyłeś z wyróżnieniem, opowiedz coś o tym.

B.P.Rodzice wpoili mi, że uczę się dla siebie, dlatego zawsze starałem się osiągnąć jak najlepsze oceny, bo wierzyłem, że kiedyś to zaprocentuje. Tak też było na studiach, od początku dawałem z siebie jak najwięcej. Dążyłem do tego by utrzymywać się w czołówce studentów z najwyższą średnią ocen. Za to w trakcie nauki dostawałem stypendium, a na koniec za całokształt ocenę celującą. Od początku liczyłem na to, że zostanie ten mój wysiłek jakoś doceniony, ale nie spodziewałem się, że zostanę wytypowany do uroczystego wręczenia dyplomu na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach z rąk Rektora UŚ. Był to dla mnie wielki zaszczyt. Dodatkowo moje obrazy z dyplomu zostały zakwalifikowane do wystawy pt. „Dyplomy 2011” na zamku w Cieszynie.

pyt.Znawcy malarstwa wygłaszają coraz częściej tezę, że możliwości stojące przed tą dziedziną sztuki wyczerpały się jako ,że nie ma już praktycznie żadnego pola na innowację. Malarstwo przez wieki cechowała niezwykła różnorodność stylów i kierunków malarskich. Czy naprawdę w chwili obecnej współcześni artyści w swej twórczości muszą się już tylko odwoływać do przeszłości

B.P.Można powiedzieć, że faktycznie wszystko już było, że osiągnęliśmy stan „wyczerpania”. Obecnie nie ma już jednolitego stylu jak we wcześniejszych epokach. Dziś dominującym nurtem w sztuce jest postmodernizm, czyli powielanie w nowych odsłonach tego co już gdzieś kiedyś się pojawiło. Doszło też do zatarcia granic pomiędzy kulturą wysoką a masową, co dopuszcza całkowitą dowolność w podejściu do sztuki. W postmodernizmie można swobodnie mieszać różne konwencje, języki i style. Często za styl postmodernizmu uważa się bezstylowość. Ale to nie tylko dotyczy sztuk plastycznych, bo podobnie przecież dzieje się w muzyce, gdzie mamy do czynienia z coverami, czyli przeróbkami starych utworów, a w filmach z kolei dominuje remake. Zarówno utwory muzyczne, jak i teksty czy dzieła plastyczne są interpretowane jako mozaiki zbudowane z przytoczeń i przekształceń wcześniejszych dzieł. Najnowsze „dzieła” powstają głównie dzięki zastosowaniu technologii audiowizualnej, powstają również liczne instalacje, video-art happeningi i performance. Ale zazwyczaj też czerpią z przeszłości. Reasumując, jak głoszą twórcy postmodernistyczni: „jeżeli nie można stworzyć niczego nowego i oryginalnego, należy z tej niemocy uczynić demonstrację i happening. Trzeba dokonać dekonstrukcji zastanych sensów i wartości, a następnie uczynić je elementami gry z odbiorcą”.

pyt. Czy popyt na stworzone przez artystę prace ,jest wykładnią jego talentu, czy przy pozyskiwaniu nabywcy raczej trzeba się kierować mechanizmami typowej komercji? Rozumiem, że efekty twoich dokonań artystycznych nie znajdują się tylko na dnie szuflady ale znalazły swoich odbiorców .

B.P..Rynek sztuki, rządzi się typowymi dla współczesności prawami. Jest to rynek bardzo elastyczny, bo jest miejsce i dla aukcji prawdziwych dzieł, ale też i dla zwykłej odpustowej tandety. Na aukcjach dzieł sztuki tych z najwyższej półki nabywcami są kolekcjonerzy lokujący w ten sposób swój majątek. W Polsce największym zainteresowaniem cieszą się głównie dzieła dawnych mistrzów. Współczesne dzieła sprzedaje się przede wszystkim ze względu na nazwisko artysty. Ci mniej znani najczęściej wystawiają swoje prace w licznych galeriach i komisach, ale nie mają pewności, czy dana praca spotka się z zainteresowaniem ze strony odbiorców. Łatwiej sprzedawać poprzez Internet, bo dzięki nieograniczonemu rynkowi można sprzedawać praktycznie wszystko. Żeby zarabiać np. na malarstwie niekoniecznie trzeba mieć talent. Istnieją liczne „fabryki obrazów”, które oferują na stronie internetowej gotowe wzory obrazów. Wystarczy zamówić konkretny wzór i za kilka dni można go odebrać na poczcie. Ze sztuką ma to raczej niewiele wspólnego. Ja w taką produkcję się nie bawię. Wolę malować na konkretne zamówienie. Przed studiami namalowałem kilkanaście obrazów, głównie do kościołów. Obecnie na razie nie maluję na sprzedaż, a głównie na wystawy i konkursy. Nie uważam się za wielkiego artystę, szukam po prostu swojego miejsca w świecie sztuki.

 

 

Trzy z siedmiu obrazów dyplomowych

 

pyt. Czy twoja praca zawodowa ma jakiś związek z sztuką , czy możesz w niej dać upust swoim umiejętnościom i wykorzystać nabytą na uczelni wiedzę .

B.P.Na pewno w jakimś stopniu tak, choć moja praca polega głównie na zdolnościach manualnych, których nie musiałem nabywać na studiach. Tego nauczyłem się przez wieloletnią praktykę. Obecnie pracuję w firmie, która specjalizuje się w stawianiu stoisk targowych w całej Polsce. Wiedza wyniesiona z Uniwersytetu przydaje mi się czasami przy projektowaniu, ale tylko czasami, bo głównie drukuję na drukarce wielkoformatowej i wyklejam na stoiskach grafikę, ktσrą opracowuje zazwyczaj klient z pomocą zatrudnionych w naszej firmie projektantów.

pyt. Czy jest w tej chwili jakaś możliwość obejrzenia twoich prac ?

B.P.Część obrazów które namalowałem jeszcze przed studiami jest do obejrzenia w kilku kościołach, przeważnie na terenie Rudy Śląskiej. A obrazy namalowane na dyplom wędrują po kolejnych wystawach. Były już na wystawie w Cieszynie, obecnie prezentowane są w Jastrzębiu Zdroju, a potem trafią do Żor. Na pewno też zaprezentuję je gdzieś w Rudzie ¦Śląskiej. Nie posiadam swojej strony internetowej, może kiedyś taka powstanie, a póki co zdjęcia moich prac można oglądać na portalu internetowym  ,,Nasza Klasa”.

pyt. Obiecaj nam ,że i u nas w Orzegowie będziemy mieli okazję zapoznać się z twoją twσrczością

B.P.Co prawda z powodu braku odpowiedniego pomieszczenia w Orzegowie, byłoby utrudnione eksponowanie typowej kolekcji obrazów, ale… noszę się już od jakiegoś czasu z pewnym pomysłem, który nie wymaga „dachu nad głową” i jeżeli wypali to wkrótce zaprezentuję w Orzegowie swoje prace.

Dziękuję za rozmowę

 

Z Bogusławem Poważa, rozmawiał Jerzy Porada

styczeń 2012