Edward Jon – wspomnienie (3)

Służba wojskowa z muzyką w tle 


J.P. Beztroskie dzieciństwo potem już coraz więcej nowych obowiązków, czasu też jakby mniej, ani się obejrzeć i armia zaczyna się upominać.

 

 

E.J. Po maturze namiot i nad morze, jak zabrakło pieniędzy to do domu , a tu niespodzianka!,  armia sprezentowała mi bilet  do Ełku. No to szybko na gruba.

Dostałem odroczenie, ale pewnego wieczoru razem z kolegą doszliśmy do wniosku , że nie będziemy zależni od kopalni i odroczenia trafiły  do ręcznych zniszczarek .

 

 

 

 

J.P Służba wojskowa to zawsze temat rzeka, można opowiadać o niej bez końca . Wiem, że w twoim przypadku już sam wątek dotyczący całkiem ciekawej przygody z muzyką ,a ściślej z występami estradowymi , gdzie mogłeś brać udział w popisach wokalnych to temat ,który wykracza poza ramy większości opowieści o trudach i znoju  doświadczonych w koszarach czy na poligonie.

 E.J. Mówi się, że wojsko niektórym uratowało życie to prawda, ale nie co do mojej osoby. Byłem absolwentem technikum , miałem za sobą granie w zespole ENERGO-BENT (przy okazji pozdrawiam byłych kolegów) mnie wojsko dowartościowało. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, przebywałem w ich towarzystwie i mogłem z nimi  porozmawiać  tak jak  m.in. z Lilianą  Głąbczyńską , Alicją Majewską , Ireną Dziedzic ,Bogumiłą Wander, Tadeuszem  Sznukiem , Heńkiem Gołębiewskim (tak ten sam , który grał w m.in. w filmach  ,,Wakacje z duchami” czy ,,Podróż za jeden uśmiech”) . Klaudiuszem Głąbczyńskim , Jerzym Połomskim i wieloma  innymi . Teraz może to nic nie mówi. ale w tamtych czasach to było coś.

26 X 1978 r godz.10 jesteśmy w Ełku . Ja św. p.Leszek Durasiewicz i Sylwek Berezka -trzech ślązoków zawitało do białych niedźwiedzi – każdy trafił na inną kompanię. Po pół roku oni wyjechali do innych jednostek, a Johny (tak mnie nazywano) został w Ełku . Przyczyna ? Zespół muzyczny i artystyczny .

Na początku służby był nabór do zespołu a właściwie tworzono nowy bo na wiosnę zmieniała się fala i tak się zaczęło .

 

J.P. Czy to muzykowanie w wojsku było czymś marginalnym, od okazji do okazji , czy raczej polegało to na systematycznej pracy i regularnych występach

 

E.J. Trzy razy w tygodniu granie w kasynie , tak w ogóle to byłem wokalistą ( po mnie był Janusz Panasewicz jeden z liderów Lady Pank ), a w pozostałe  dni to próby z zespołem artystycznym AKSELBANTY . Objechaliśmy całą prawie Polskę . W 1980 r. z zespołem muzycznym dostaliśmy się po wielu eliminacjach na Festiwal w Kołobrzegu . Nie zdobyliśmy żadnej nagrody , bo zmieniono nam utwór z racji tego ,że coś zaczęło się w Polsce dziać , a nasz utwór do tej sytuacji nie pasował .

 

 

 

 

Zespół Aksel Banty 1978 -1980

 

 

Natomiast z zespołem artystycznym dostaliśmy się na festiwal w Połczynie Zdroju . Tu ciekawostka – po wojsku w 1981 r. 02.stycznia „cały ORZEGÓW miał okazję zobaczyć 20-minutowy program w telewizji z występu zespołu AKSELBANTY na czele ze synkiem z ORZEGOWA .

 

J.P. Można powiedzieć ,że twoja służba w armii odbiegała nieco od powszechnego pojęcia na ten temat , musztra , poligony, dyżury, zajęcia w terenie i na strzelnicy, wojskowy dryl , rozkazy z każdej strony  itd.

E.J. Ktoś może powiedzieć jakie to było  wojsko ? To odpowiem – byliśmy jednostką szkoleniową, a więc w okresach przejściowych co pól roku zanim młodzi doszli do przysięgi to  wtedy warty trzeba było wystawiać, a zanim młodzi przyszli do jednostki, to  służby w kuchni i sprzątanie też trzeba było jakoś ogarnąć ( mam  z nami nie było) tak , że 30% w rozjazdach i próbach 30% w kasynie 30% na wartach 3% w na urlopie 7% nie pamietam . A możesz sobie wyobrazić ,że w tej zimie stulecia z urlopu do jednostki jechałem od 02.01.79r. do 05.01.79r. – na rozkazie wyjazdu nie było miejsca na pieczątki z kolei

 

Po  wojsku palma mi jednak nie odbiła . Dalej miałem tych samych kolegów spotkania ,wety na zandzie i burlochu, gra w zespole ( trochę chałturzyliśmy razem m.in. z Cześkiem Kusiem , a próby były u góry nad obecnym sklepem )

Wcześniej wspomniałem , że poszedłem do wojska żeby nie być zależnym od kopalni, a w końcu i tak z tą kopalnią związałem się na dobre.

Jak zacząłem pracę na kopalni w 1980 r to zakończyłem w 2007 r. przechodząc drogę od ładowacza do nadsztygara . Pracowałem na kopalniach WAWEL I BIELSZOWICE .

Może to była rodzinna tradycja jestem czwartym pokoleniem , które pracowało na kopalni.