Edward Jon – wspomnienie -2

 

Wstęp do rozmowy  z Edkiem Jonem, która  opublikowana została  na orzegowskiej stronie w 2019 roku.

 

 

 

Dzieciństwo 

 

 

 

J.P. Dzieciństwo i młodość to taki okres u  każdego , do którego najczęściej w dorosłym życiu się wraca. Jak wspominasz tamten czas.

 

 

E.J. Urodziłem się 17.06.1958 r. w Bytomiu, a o mało co, to zdarzyło by się to w Sosnowcu. Rodzice mieszkali w Orzegowie na ul. Młodego Górnika. Jak się zaczęło, to szybko udali się  piechotą na Godulę, a tam okazuje się, że w szpitalu nie ma miejsca. Ktoś rzucił hasło, by pojechać z mamą do Sosnowca. Na to fater niy mógł pozwolić !. Przekabacił jakoś wszystkich  widocznie jakimiś konkretnymi argumentami bo świat ujrzałem w Bytomiu. Już od samego początku zapowiadało się ciekawe życie.

Ojciec pracował jako przodowy ściany, mama zajmowała się domem, a ja jedynak, choć taki nietypowy, nie  rozpuszczony, a  wychowany w kindersztubie, o co nie mam nikomu za złe, bo okropnie mi to w życiu pomogło.

Szkoła podstawowa nr 38 , potem technikum geodezyjne w Katowicach .

Dzieciństwo beztroskie między placami, ulicami Młodego Górnika, Warszawską , na Matyjce (tak nazywano ul. Mateusza) i ul. Małą ta przy szkole 38 .

W piątym roku życia przeprowadziliśmy się na ul. 15.Grudnia 10 ( ob.ul.K.A.Hlonda ) gdzie mieszkałem do 1982 roku.

 

 

 

 

 

W czasach mojego dzieciństwa  albo się chciało być dzielnym apaczem Winetou albo Jankiem ze ,,Czterech pancernych”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

J.P.

Mieliśmy obaj  to szczęście, że akurat nasze dzieciństwo przypadło w okresie rozkwitu Orzegowa. Jak grzyby po deszczu powstawały tereny rekreacyjno- sportowe a niemal każde podwórko doczekało się wtedy pięknych placów zabaw. Nam też się trafiło nieźle.

 

E.J. Pamiętam jak w 1964 roku po miesięcznym pobycie w DDR wróciłem i zastałem nasz plac nie do poznania. Akurat kończono prace przy tworzeniu, na tamte czasy wymarzonego placu zabaw, później przez nas nazywanego plantami. Dla nas wtedy to był istny Disneyland.

Atrakcji co niemiara. Na środku basen z fontanną, z którego potem latem często całymi dniami korzystaliśmy, piaskownice, huśtawki, liczne zieleńce. Zadaszone, otoczone wkoło skrzynkami kolorowych kwiatów miejsce do zabaw, znane nam jako tanzdila. Nieopodal druga mniejsza wiata z kolorowym stolikiem i siedzeniami wykonanymi na kształt grzyba. Boisko do siatkówki, ławki , klomby z kwiatami , i baśniowe oświetlenie licznych kolorowych latarni.

No i jeszcze jedna super atrakcja .Wzdłuż muru, który przebiegał przez całą długość podwórka, na wysokości ponad 2 merów rozciągnięta lina, po której na specjalnie do tego celu sporządzonej tzw.rolce, można było zjeżdżać od jednego do drugiego końca plant. To było coś! Teraz też są piękne place zabaw ale zazwyczaj wszystkie są podobne , wtedy dosłownie mieszkańcy Orzegowa prześcigali się w pomysłach urządzania swojego najbliższego otoczenia. Szkoda tylko, że nie zachowały się jakieś zdjęcia kolorowe z tamtych czasów.

Oczywiście mam też w pamięci wybudowane w tamtym okresie obiekty, piękną halę i przede wszystkim basen kąpielowy , na który miałem wstęp wolny, bo mój dziadek tam był gospodarzem i ratownikiem.Dzięki temu mając 5 lat potrafiłem już pływać

 

 J.P.Czy tak jak wielu z naszych kolegów próbowałeś sił w tutejszym Domu Kultury ,chociażby w zespole akordeonistów.

 

 


E.J. Nie  nie chodziłem
do akordeonistów p. Huloka , jak wcześniej wspominałem , to kiedy byłem w tym DDR ,to tam kuzyn mamy uczył mnie grać na akordeonie takim małym 6-cio basowym .

Powiem Ci historyjkę – lata 60-te wracamy z tych wschodnich Niemiec  celnik na granicy (oczywiście z fajnym owczarkiem) pyta się; Was ist das ? i pokazuje mi na pudło – cyja, godo fater- Was ? No akordeon …aufmachen! …otwierają , a kto na tym gra? pyto się celnik łomanom polszczyznom JO- tak mi wyleciało , a co ty umiesz grać kleiny Jung ?,a Jo niy wiym skąd mi się to wzięło JESZCZE POLSKA NIE ZGINEŁA . Już nic nie sprawdzoł ,wyloz . I po tym jak do Huloka zapisał się mój kolega zza ściany Janek Świerczyna i w kółko pitoloł gamy, to mnie to nudziło i się nie zapisałem

Człowiek nie mioł czasu na ćwiczenie gry na akordeonie, kiedy na warszawskich plantach durś sie cos działo, na Matyjce kolegi, na Mały cołki czos wety, a brandy, a łażynie na szilfy, flyje do ryb na Niymiecke abo do Frajnela , lato to basyn ale na Niymieckim i u Frajnela tyż sie kąpało, (choć  biada jak by się w doma dowiedzieli), a jazda na czas i wyścigi na kole – start przy pawilonie przez plac obecnego Hlonda, planty, plac Warszawski przez ajnfart na Warszawski i pod pawilon. Dobrze że nie boło wtynczas tyla autow, bo jak się wyjeżdzało z ajnfartu na droga to przecież żodyn się nie zatrzymywoł ino pruł przed siebie. Wiela czasu poświęcało się graniym w kapsle (wyścig pokoju) abo w pingle,- cza boło mieć fajny miedziok (nojlepi niymiecki ) odbijało się go od muru z cegły jak nojdali , po tym na szpany do przeciwnika .Teraz może by się chopcy tyż pograli ,ale kaj odbijać? 

Kto kiedyś nie grał w piłkę?  Wety ,,nasz plac na wasz plac ” były czymś bardzo powszechnym , a grano dosłownie wszędzie , gdzie był tylko jakiś skrawek większej powierzchni. Jak nie było bramek kładło się  w jednakowej odległości od siebie jakąś część ubrania .

 

Boł tyż już łod młodych lot hazard .Ciepało się piniodz pod mur i wto miał bliżej tyn zbiyroł pula , ale jeszcze musioł zrobić trik , tako kopylitka na ręce z pulom – jak chycioł to mioł . Trocha później to były karty- w chlusta ceski i…. a nojlepszom kartą to boła 10 trefl(cyjna krojc) .Czas by jeszcze wspomnieć o szukaniu . Tyla tego wszystkiego , że boła by z tego epopeja .

Zima boła opanowana przez ,narty , łyżwy sanki na Machniku , Burlochu i nojfajniejsze co boło to zjazdy na pukel taszach po szkole .

 

 

 

Obecnie  w miejscu gdzie jest sklep (dawni godało się, a chyba jeszcze i teraz, pawilon) na rogu Hlonda i Warszawskiej stał dom , ale taki już  do rozbiórki, to wiadomo jako to boła warownia jak  tam szło sie bawić we wojna. Jasne że żałuja, żech się tak jak inni niy szkoloł u Huloka tym bardzi, że późni na Wiela lot muzyka wypełniała moje życie.

 

Kiedy się mnie dziś pytają , gdzie mieszkałeś w Orzegowie nie podaję adresu tylko odpowiadam ….. w siyni  tam kaj wisioł kiedyś  ten wielki zygor od Krola, a teraz jest tam  Hofman.